Moja zimowa Alzacja - Izabela Rabehanta

„…Ciche zazwyczaj miasto wypełniał przyjemny gwar, a ciemne na ogół o tej porze uliczki rozświetlały miliony lampek. Nie wspominając o świątecznych dekoracjach, zapachu grzanego wina oraz mnóstwie stoisk z najróżniejszymi drobiazgami i artystycznymi przedmiotami. Tego wieczora zakochałam się w Alzacji po raz kolejny.” Takim wstępem Izabela Rabehanta otwiera swój przewodnik po atrakcjach zimowej Alzacji, malowniczym regionie Francji. Kiedy tylko przeczytałam ten fragment przywdziałam ulubiony, gruby sweter, zaparzyłam aromatyczną herbatkę Père Noël, a z głośników popłynął ciepły, zamszowy głos Michael’a Buble w świątecznej składance. W listopadzie…!




Po cichu muszę przyznać, że takiego efektu oczekiwałam. Rozmarzenia, przeniesienia się w czasie do długich, zaśnieżonych grudniowych wieczorów, zapachu pieczonych pierniczków, grzanego wina. I po tym pięknym wstępie przeżyłam małe rozczarowanie. Bo „Moja zimowa Alzacja” to przewodnik. Taki z informacjami o parkingach, godzinach otwarcia i cenach biletów. I niby o tym wiedziałam, ale jednocześnie się tego nie spodziewałam. Bo jakże sobie zaprzątać głowę takimi przyziemnymi szczegółami, kiedy trafiło się do świątecznej kuli śnieżnej, ilustracji z „Opowieści wigilijnej” i piernikowej chatki na raz! Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że, żeby te szczegóły nie urosły do rozmiaru przeszkód nie do pokonania, właśnie taki przewodnik przyda się najbardziej. Żadne słowo i tak nie odzwierciedli w pełni klimatu panującego na marché de Noël (jarmarku świątecznym), nie pozwoli nam ugryźć apetycznych bredeles (ciasteczek korzennych) ani zdegustować Pinot Noir czy Rieslinga. Tam trzeba pojechać i zabrać ze sobą alzacki przewodnik, żeby niczego nie ominąć.

Jarmark w Strasburgu, baśniowy Park Wesserling, muzea piernika w Gertwiller oraz lodowisko w Miluzie na pewno znalazłyby się na mojej trasie zwiedzania Alzacji zimą. A dzięki Izabeli Rabehancie wiedziałabym, w jakich godzinach są otwarte, gdzie należy dokonać rezerwacji i jak najlepiej w te miejsca dojechać.  Organizacja ciekawej podróży to wielkie wyzwanie. „Moja zimowa Alzacja” ogromnie to ułatwia: znajdziemy w niej nie tylko bardzo dużo przydatnych informacji, o których już wcześniej wspominałam, ale również linki do stron, aby upewnić się, czy wszystko jest aktualne, proponowane trasy przejazdów między Alzacją, a pobliskimi miastami szwajcarskimi i niemieckimi, poradnik dla kierowców (wyposażenie samochodu, odnośnik do instrukcji jak zachować się podczas kontroli pojazdu), zgrabnie podane zasady savoire-vivre’u podczas degustacji w piwnicy winiarskiej, podstawowe zwroty przydatne w zimowych i świątecznych okolicznościach, porady na temat zdrowia na wakacjach, ważnych numerach i adresach, a nawet spis lokalizacji z dostępem do wi-fi! I trzeba jeszcze dodać, że wszystko to jest przekazane z wyczuwalnym zapałem i zaangażowaniem autorki, jakbyśmy byli jej najlepszymi przyjaciółmi, i chciała, aby nasze zwiedzanie udało się jak najlepiej. Abyśmy pokochali to miejsce tak mocno jak Izabela Rabehanta i dzielili się tą miłością z innymi.

Kolejnym atutem przewodnika są piękne ilustracje autorstwa Magdy Jeziorskiej z Rudoróżu, a w wersji VIP (który otrzymałam w konkursie Kasi z Bretonissime, jeszcze raz dziękuję!) również dodatki: Planer podróży, Pamiętnik z podróży, kolorowanki, plakaty i tapety. Przyznam tylko, że nie do końca rozumiem podział przewodnika na trzy części: praktyczną, turystyczną i kulturową. Wszędzie są zawarte przecież praktyczne informacje dla turysty, więc to rozróżnienie trochę mnie zdziwiło. Miałam też trudność ze znalezieniem potrzebnych mi informacji przy pisaniu tego tekstu, choć tłumaczę to sobie tym, że korzystam tylko z wersji elektronicznej. Gdybym wybierała się w podróż wydrukowałabym zapewne potrzebne fragmenty, aby nie scrollować tam i z powrotem całego tekstu (ach, to przywiązanie do papieru!).   



Na koniec chciałam pogratulować autorce „Mojej zimowej Alzacji” wykonania wspaniałej pracy i podkreślić jak bardzo zachwyciło mnie jej zaangażowanie w przybliżenie Polakom tego regionu (jest to bowiem pierwszy przewodnik po Alzacji w języku polskim). A jeśli po lekturze przewodnika czujemy niedosyt, a podróż do Francji (na razie!) jest niemożliwa, możemy poznawać  Alzację dzięki blogowi Moja Alzacja, lub, co zamierzam w najbliższej przyszłości, oddać się beztrosko kolorowankom przy kubku grzanego wina.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Czytane a vista © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka