W życiu rodziny idealnej dochodzi do tragedii. Kochający mąż
i ojciec ginie w wypadku samochodowym w dniu swoich urodzin. Rodzina zostaje z
długami, bez środków do życia. Matka postanawia pogodzić się ze swoimi
rodzicami, od których może uzyskać pomoc. Jednakże, ze względu na mroczny
sekret z przeszłości, czwórka jej dzieci musi pozostać w ukryciu na poddaszu
rodzinnej posiadłości. Tam dokonują odkryć, które na zawsze zmienią ich życie.
Książka trzyma w ogromnym napięciu. Można by określić ją
jako thriller, ale nieco pretensjonalnie upiorne postaci, wydarzenia i
sceneria, przywodzą raczej na myśl powieść gotycką. Dzieci uwięzione w ogromnej
rodzinnej rezydencji, szalona, albo wręcz opętana babka sprawująca nad nimi
okrutną pieczę, ukrywająca mrożącą krew w żyłach prawdę matka. Strach,
zagubienie, samotność.
Historia jest niezwykle poruszająca, ale jednocześnie
melodramatyczna. Myślę, że to przez sposób jej przedstawienia, zwłaszcza
dialogi. Główni bohaterowie: 12-letnia Cathy i 14-letni Chris właściwie ze sobą
nie rozmawiają. Ich sposób komunikowania się przypomina raczej wygłaszanie
uroczystych przemów i pełnych natchnienia kwestii niż rozmowę dwójki dzieci.
-Ty byłaś tam ze mną. Czułem twoją obecność, dotknięcie twojej ręki, twój szept do ucha i jeszcze bardziej wytężałem wzrok, abyś wszystko mogła zobaczyć.
W
taki sam nienaturalny sposób zwraca się do nich matka – wygłasza kwieciste
monologi aby uniknąć prawdy. Przy lekturze „Kwiatów na poddaszu” ten sztuczny
sposób wypowiedzi naprawdę mnie irytował. Przez niego też, w moim odczuciu,
książka wiele straciła.
Niezwykle drażniące były też dla mnie niektóre myśli i
spostrzeżenia bohaterów. Kolejny raz autorka jakby zapomniała, że te postaci to
tylko dzieci. Może to tłumaczyć jedynie fakt, że cała historia opowiadana jest
po latach przez starszą już Cathy. Niemniej jednak, to, co działo się w ich
głowach, bywało szokujące.
Na korzyść historii wpływają intrygujące wydarzenia, i,
wydawałoby się, sprzeczne z logiką i zdrowym rozsądkiem decyzje bohaterów.
Dzięki temu historia wiele zyskuje, a czytelników zmusza do przemyśleń. Pytania:
„co ja bym zrobił w takiej sytuacji?”, „komu zaufać?”, „co w życiu jest
naprawdę ważne?” nasuwają się same.
Książka bardzo mnie poruszyła, jednak tylko dzięki
zaskakującemu zakończeniu mam ochotę przeczytać kontynuację tej historii. Mam
dziwne wrażenie, że jestem za te dzieci odpowiedzialna. Jakbym, czytając kolejne
części, mogła je uratować i (mam nadzieję!) towarzyszyć im aż będą bezpieczne.
W „Kwiatach na poddaszu” bardzo pięknie przedstawiona jest
miłość między bratem i siostrą. Choć dorastali w toksycznym środowisku i
destrukcyjnych okolicznościach, ich miłość przetrwała. Okazała się silniejsza
niż wszystkie krzywdy, pozwoliła przebaczyć, a nawet utrzymała przy życiu.
Chociaż, przez gotycki klimat, książka momentami bywa
tandetna i melodramatyczna, niesie ze sobą przesłanie. Uczy, a wręcz każe,
wybaczać, realizować marzenia i odważnie kroczyć przez życie zapominając o
krzywdach z przeszłości.
Pobieżne przeczytanie książki polecam wszystkim spragnionym
sensacji, a dogłębne – zagubionym i szukającym pocieszenia. Bo idąc nawet przez
najciemniejszy tunel, na jego końcu dojdziemy do światła.
Książkę czytałam kilka miesięcy temu. Naprawdę mnie poruszyła i było po niej wiele przemyśleń. Język dzieci rzeczywiście dość mocno patetyczny, ale dla mnie jeszcze jako tako do akceptacji. Co do dalszych losów "dzieci z poddasza" - to ciężka dość sprawa. Osobiście powiedziałabym, że to strata czasu, ale może lubisz takie klimaty i akurat Tobie się spodobają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
unserious.pl
Kolejny raz słyszę, że kontynuacja jest słaba :/ ale i tak sprobuję przeczytać, bo po pierwszej części jestem ciekawa jak się losy potoczą ;)
UsuńW takim razie pozostaje tylko, życzyć Ci dużo samozaparcia :)
UsuńJa wyznaję zasadę, że czytam do końca i o mało tym razem się z niej nie wyłamałam ;)
Pozdrawiam
unserious.pl
haha :D dzięki ;) może nie będzie tak źle ;)
Usuń